niedziela, 15 stycznia 2012

Zapomniany

 2170, rok po zakończeniu IV Wojny Światowej.
     Walki trwały jeszcze długo po zakończeniu działań zbrojnych. A to o ziemię, a to o ludzi, głównie tych, którzy nadawali się do niewolniczej pracy, ale głównie o tereny, na których znajdowały się schrony i składy żywności. Wielu żołnierzy zginęło w obronie ojczyzny, inni zaginęli bez wieści, część wciąż przebywała w więzieniach Zjednoczonej Republiki.
      Państwo to zajmowało prawie całą Azję i Europę. Wchłonęło państwa, które zgodziły się na autonomię, i te które podjęły, z góry skazaną na niepowodzenie, walkę. Republika złamała międzynarodową konwencję o zakazie użycia broni nuklearnej Przez masowe zrzuty bomb jądrowych sto lat wcześniej ludzkość stanęła na krawędzi zagłady.  W ślad za Republiką poszły Stany Zjednoczone i Niemcy a także Korea Północna, Chiny, Japonia, Izrael. NATO zareagowało, ale zbyt późno by zapobiec globalnemu zniszczeniu. Wojna rozpętała się na dobre pochłaniając miliony istnień. Żołnierskie piosenki, z początku wesołe i podnoszące na duchu, ucichły lub przerodziły się w kilkugodzinne solówki harmonijek. Swym zawodzeniem i tonacja opowiadały o śmierci i smutnym pięknie minionych lat pokoju, choć i o tym szybko przestano układać nowe strofy i zwrotki. 
     Tam gdzie pojawił się wojska widać było opustoszałe miasta z wywieszonymi wiadomościami o skażeniu radioaktywnym, przynajmniej na początku wojny. Później zaprzestano tego a walczący w Imię Republiki  zaznaczały swoją działalność kolumnami wbitych na pal jeńców i powieszonych, zgwałconych kobiet i dziewczynek. Takie działania zastraszały podążające pościgi i pozwalały wojskom Republiki wchłaniać nowe tereny.
     Mimo, że otwarta walka już dawno zanikła a broń zawieszono i  podpisano deklaracje o nieagresji ludzie nadal odczuwali strach i niepewność. Wojna pozostawiła po sobie nie tylko śmierć ale ogólny chaos i anarchię. Morderstwa, kradzieże i gwałty były karane tylko jeśli dotyczyły rodziny osób na wysokich stanowiskach. A ci zwykle siedzieli bezpieczni w swoich zabunkrowanych podziemnych willach.
     Monika Dobrnikov, córka generała Dobrnikova siedziała na parapecie zniszczonego, poszarzałego okna. Nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w obraz, pozostawiony przez wojnę. Połamane, poczerniałe drzewa, sucha ziemia, poznaczona dziurami po wybuchach bomb. Baza w której się znajdowała była jednym z niewielu nadziemnych  zabudowań, w pełni odpornych na promieniowanie.
     Dziewczyna pamiętała życie, przed wojną, choć czasami nie była pewna czy z własnych doświadczeń czy z opowiadań babci i w gruncie rzeczy niewiele ją to interesowało. Dla niej liczył się tylko fakt, że tak niewielu ludzi pamiętało zapach kwiatów na łące, śpiew ptaków i kolor wody w wartkiej, górskiej rzeczce, którą pływały łososie wyłapywane przez niedźwiedzie.    
    Monika zsunęła się z parapetu, wciąż pogrążona w rozmyślaniach.
    Ludzka nienawiść i rządza, przyszło jej nagle na myśl, one zniszczyły cały świat i to co w nim najpiękniejsze. Czy ktoś teraz myśli o miłości, docenia wartości Shakespear’a, Bacha, Mickiewicza? Ludzkość zapomniała nawet o tym, czym jest życie. Bo czym jest życie bez czystej wody i czystej radości?
     Spojrzała na półkę z książkami. Znajdowały się tam jedne z niewielu ocalałych dzieł. Czytała je wiele razy. Historie Romea i Julii, Odyseusza. Podziwiała ich wierność i uczucia, jakimi obdarzali innych ludzi, mimo, że nie potrafiła się wzruszyć ich emocjami. Czyżby zapomniała jak się kocha? A może nigdy nie umiała kochać?
     Nagle wspomnienia tamtego „starego” świta stały się tak odległe jak nigdy dotąd. Czyżby ludzie zapomnieli jak żyć?
     Ta myśl przeraziła ją. Jakaś nie widzialna, żelazna obręcz zacisnęła się wokół jej szyi.
     Więc po co żyć, jeśli nie pamięta się jak?
     Tamten piękny świat zginął, zapomniany przez wszystkich, a razem z nim zniknęła nadzieja na szczęście.  
     My sami, ja, mój ojciec, żołnierze Republiki, my wszyscy skazaliśmy się na zagładę. Zapomnieliśmy, co jest najważniejsze w życiu. Zabijając zapomnieliśmy czym jest moralność i jak cenne jest ludzkie istnienie.
    Spojrzała na swoje dłonie, nagle pobladłe i zimne.
    My już chyba nie żyjemy. 

Tytułem wstępu

Cóż. O to przedstawiam Ci, Drogi Czytelniku, owoc mojego chorego umysły czyli moją twórczość w postaci opowiadań. Nie liczę na aplauz czy pozytywny odbiór tego co stworzyłam, bo sama doskonale zdaję sobie sprawę z marności moich prac. Jednakowoż zwracam się do Ciebie, Drogi Czytelniku, z prośbą o komentowanie przeczytanych tu prac ze względu na to, że pragnę udoskonalić mój kunszt pisarski (ba na tę chwilę to ja go nie dostrzegam).
  Drogi Czytelniku, dziękuję za przeczytanie tych kilku linijek i życzę Ci, Drogi Czytelniku, miłej lektury :)